Są takie chwile, kiedy pod wpływem wspomnień i wydarzeń z przeszłości zaczynasz tkliwiej rozmyślać nad popełnionymi błędami, starając się zaplanować przyszłość tak, aby tych błędów uniknąć. Los jednak potrafi płatać figle i z czasem przekonujesz się ( co zwykle jest bolesne ) że nie jesteś w tego zrobić. Dobrze, jeśli wtedy wyciągasz z tego jakieś wnioski. Wraz ze wskazówkami zegarka odmierzasz odtąd każdą chwilę, zwracając uwagę na szczegóły. Celebrujesz każdy moment samotności, wyciągasz jak najwięcej z towarzyskich spotkań. Zaczynasz zauważać co tak naprawdę jest ważne, robisz wszystko, żeby zapisać w pamięci wszystko, co warte zapamamiętania.
To tak jakbyś zrobił film z całego życia i patrzył jak z każdym kolejnym kadrem zmienia się Twoja twarz, jak z roku na rok coraz mniej na niej emocji, a coraz więcej fałszu.
Miałam zdać dzisiaj krótką fotolerację z wczorajszego spotkania, aczkolwiek szczerze mówiąc po niecałych 3 godzinach snu nie mam ani siły, ani ochoty tego teraz robić. Ukaże się to jednak w najbliższym czasie, przy najlepszej ku temu okazji :)
A dzisiaj prezentuję debiutanckie
placki robione na nowej patelni :)
Muszę powiedzieć, że po raz pierwszy próbowałam świeże figi i jestem zaczarowana zarówno ich smakiem jak i samą konsystencją miąższu.
Pozdrawiam :)
uwielbiam takie poranki .. pachnące weekendem, pachnące domem!:)
OdpowiedzUsuńa świeże figi są pyszne!
Genialnie podane :) Ważne, aby nie oszukiwać samego siebie, a inni niech oceniaja nas jak chcą ;)
OdpowiedzUsuńWyglądają pysznie, a smakują zapewne... mniam, niebo w gębie. :D
OdpowiedzUsuńPrześliczne placuszki :)
OdpowiedzUsuńteż muszę spróbować fig! a placuszki mega *.*
OdpowiedzUsuńJakie cudne placuszki <3 Aj, dobrze, że niedawno jadłam, bo inaczej chyba zaczęłoby mi burczeć w brzuchu na ich widok!
OdpowiedzUsuń