Na początku chciałabym zaznaczyć, że post ( do którego
napisania natchnęły mnie pośrednio moje własne spostrzeżenia, a bezpośrednio
wczorajsza notka na blogu Elin ) ma służyć ukazaniu kontrastu między faktycznym
zdrowiem fizycznym ( choć pociąga to za sobą aspekt psychiczny ) oraz
„zdrowiem” promowanym głównie przez producentów tzw. „zdrowej żywności”, której
pełno na półkach współczesnych sklepów.
Chciałabym zwrócić naszą uwagę po pierwsze na Polskę ( lecz
tę „za czasów naszych babć, rodziców” ) oraz na kraje śródziemnomorskie, gdzie
życie toczy się dotychczas swoim rytmem, nie zmienionym przez postęp
technologiczny. Właściwie dużo słyszymy o tym, że długość życia człowieka jest
dzisiaj coraz krótsza. Ale czy kiedykolwiek zastawialiście się nad tym dlaczego
tak się dzieje ? Dlaczego ludzie w krajach takich jak np. Grecja ( oczywiście
nie we wszystkich jej regionach ), Włochy dożywają wieku 90-100 lat ? Dlaczego ludzie
chociażby w przedwojennej Polsce lub
chociażby Ci którzy podczas wojny walczyli cieszyli się taką wytrzymałością
fizyczną, taką psychiczną i fizyczną
odpornością ?
No właśnie. Moi dziadkowie, moi rodzice, którzy wywodzą się
z wielodzietnych rodzin, gdzie nie zawsze królował dostatek zawsze powtarzali „
że kiedyś nie było tyle tego świństwa/dziadostwa”. Mówią, że jadło się to co
było, a nie było zbyt wiele.
Dziadek opowiadał jak podczas wojny, kiedy był jeszcze
młodym chłopcem jego mama wysyłała go na pole. Jadł wtedy owoce, domowy chleb (
z mąki ze zbóż z własnego pola ), jajka od własnych kur i mleko od własnej
krowy. Potem chował się cały dzień między rosnącym wciąż zbożem, zasypiał w
cieniu drzew na świeżym powietrzu…
Tata z kolei często wspomina jak po długiej pracy, której
nigdy nie brakowało, wracał do domu, gdzie czuć było zapach świeżo pieczonego
drożdżowego ciasta. Z podstawowych składników babcia wyczarowywała prostą
drożdżówkę, którą zostawiała na lodówce lub najwyższej kuchennej półce. Dostęp
do niej miał zwykle najpierw najwyższy z synów ( wszystkich dzieci było
dziewięcioro ), lecz zawsze wystarczyło po trochu wszystkim. Do tego kubek świeżego mleka od krowy.
To prawda, że zaburzenia odżywiania, otyłość i problemy z
tym związane nie były tak potrzebne. I według mnie wpływ na to miało właśnie
wykorzystanie w kuchni jak najprostszych składników.
We wspomnianych przeze mnie śródziemnomorskich krajach do
dzisiaj używa się składniów podstawowych, świeżych, najlepiej z własnych upraw
i plantacji. Tam ludzie żyją, nie martwiąc się sztucznymi barwnikami dodawanymi
do żywności, ulepszaczami, które rujnowałyby ich zdrowie.
Dziś nie liczy się jakość. Dziś wszystkie przedsiębiorstwa
stawiają na ilość. Nie ważne, że odbywa się to kosztem zdrowia i życia ich
klientów. Nie ważne, że cierpią na tym oni sami.
I myślę, że warto zadać dziś pytanie: Co tak naprawdę
promują dzisiejsze media ? Do czego nawołują wszystkie te reklamy odwołujące
się do zdrowego stylu życia ? I przede wszystkim, gdzie szukać tego zdrowia na
dzisiejszym rynku zbytu ?
Dlatego też dziś na śniadanie - sałatka owocowa z brązowym ryżem :)
Składniki :
pół torebki brązowego ryżu
pół jabłka
kiwi
pół pomarańczy
naturalny serek homogenizowany
cynamon
+
herbata (70/30 zielona/biała)
Wyrażajcie swoje zdanie na temat zdrowia i zdrowej żywności :)
Nigdy nie próbowałam dodawać do sałatki owocowej ryżu, mimo, ze lubię jego słodkie wydanie :) podoba mi się!
OdpowiedzUsuńna pewno spróbuję, na pewno dobrze te składniki się ze sobą komponują :)
UsuńMoi dziadkowie, niestety, tak samo jak rodzice niestety odkąd pamiętam nie odżywiali się zdrowo. Mnóstwo tłustego mięsa (z golonką na czele), zawiesistych zup, z których każda musiała być na tłustym rosole, a odkąd pojawiły się "polepszacze" żywności i jedzenie szybkie i miłe (np. takie nadmuchiwane ciepłe bułeczki, jakieś vegety na glutaminianie sodu, chemiczne serki) one również dołączyły do repertuaru. Obawiam się, że istnieją po prostu dwa wzory polskości, a ten drugi to: kiedyś nie było więc jak jest to nie będę sobie żałował :/ I niestety efekty tego widać.
OdpowiedzUsuńDlatego też dzisiejsza produkcja żywności zwie się przemysłem spożywczym, a przemysł kojrzy mi się mało zdrowo. Co do zdrowej żywności to różnie to bywa, czasami dziwię się, że coś jest tak nazywane. Mnie przeraża dosypywanie wszędzie cukru, gdzie się da, nawet suszonych owoców bez tego nie sprzedadzą. Trzeba zapłacić dużo więcej, żeby kupić suszone wiśnie w składzie: suszone wiśnie. Dziwię się rodzicom, którzy dzieciom kupują płatki śniadaniowe ADHD, czy jogurty owocowe. Lepiej zainwestować w naturalny bez dodatku cukru i wkroić do niego świeżego owoca (pewnie pieknie opryskanego, ale chyba wolę taki niż 2 łyżki cukru)
OdpowiedzUsuńKiedyś ludzie jedli gdy byli głodni, teraz wszyscy przepraszam za wyrażenie żrą więcej niż rzeczywiście organizm potrzebuje. Wychowałam się na wsi. Jadło się bardziej sezonowo i większość produktów pochodziła z własnej uprawy, ale zdrowo też nie było. Było za tłusto, za dużo wieprzowiny, smalcu, potraw smażonych i mącznych, za mało ryb, które we Włoszech i Grecji są bardzo popularne. Widzę po rodzinie na stare lata jak odbijają im się na zdrowiu lata tłustego jedzenia. Jednak warzyw i owoców z przydomowego ogródka, mleka od krówki (fakt, ze pełnotłuste ale ten smak!!!!), domowego twarogu, masła i jajek od kur niekarmionych paszami ciągle zazdroszczę.
wygląda wspaniale.... uwielbiam moc owoców na śniadanie a z dodatkiem ryżu to pełnowartościowy i pożywny posiłek :)
OdpowiedzUsuńZ ryżem nie próbowałam ale wygląda bardzo apetycznie ;))
OdpowiedzUsuńswego czasu byłam dość ortodoksyjna w kwestiach mojej diety - zdrowe, naturalne, jak najmniej przetworzone produkty. dziś moje podejście jest bardziej liberalne - jem wszystko, ale w zbilansowanych ilościach. i pozwalam sobie na wysoko przetworzone produkty od czasu do czasu, bo... niektóre po prostu lubię, a wątpię by w takich ilościach jakoś specjalne mi zaszkodziły. swoją drogą, co teraz nie szkodzi :D
OdpowiedzUsuńbardzo fajny tekst, osobisty. Dziękuję za podzielenie się.
OdpowiedzUsuńMarta@Co Dziś Zjem Na Śniadanie?
lubię takie wpisy, dają do myślenia
OdpowiedzUsuńNasze organizmy nie potrzebują sztucznych i zmodyfikowanych składników, niestety nie możemy rówież cofnąc czasu do okresu, kiedy bazowano wyłącznie na takowych.
OdpowiedzUsuńWarto racjonalnie zastanowić się nad swoim sposobem żywienia i dopasowac go do wewnętrznych potrzeb, nie opierając się wyłącznie na przytłaczających prozdrowotnych zapewnieniach z zawnątrz, ale głównie na własnym wyczuciu.
**takowych naturalnych, o których pisałaś.
UsuńBardzo mądry wpis. Wiesz co moja prababcia a i dziadkowie jedli właśnie domowe bułki drożdżowe, kichliki, chleb ze smalcem i skwarkami. Swojska kiełbasę, szynkę. Nie wybrzydzali i nie wymyślali. na śniadanie były kluski lane na mleku, jakaś kasza, owsianka. Prababcia dożyła 96 lat, babcia i dziadek ok 90. Nawet moja mama mówiła ze jedzenie było zdrowsze, nie tak naszpikowane chemią. Teraz im wiecej jest tych niby zdrowych produktów tym więcej jest w nich chemii. Jest wiele produktów, które reklamowane sa jako zdrowe a gdyby popatrzeć na skład to jest tam sam cukier i polepszacze smakowe. Niestety obecnie mało jest naturlanych produktów. Kiełbasa nie jest kiełbasa a ser serem. Szkoda że jedzenie schodzi "na psy", szkoda że producenci nas truja :(
OdpowiedzUsuńWiesz taki dział z artykułami to bardzo fajny pomysł. Ja sama mam taki :) Już jeden artykuł napisałam.
OdpowiedzUsuńOdnośnie kichlików to moja babcia robiła takie drożdzowe bułeczki cynamonowe. Nigdy mi nie smakowały, ale zawsze je jadłam. Właściwie nie wiem sama czemu. Moze bardziej z sentymentu. Tak pięknie pachniało w domu cynamonem no i nie chciałam by babci było smutno. A z dziadkami warto spędzać więcej czasu bo potem moze byc za późno. Niestety czasu nie da się cofnąć :(
Proszę :) http://magicznykociolek.blox.pl/2012/11/Najdziwniejsze-fobie-kulinarne.html
OdpowiedzUsuńNominowałam Twój blog do Liebster Blog Award, szczegóły znajdziesz tutaj- http://kuchennearomaty.blogspot.com/2012/11/liebster-blog.html. Pozdrawiam, życzę miłej zabawy;)
OdpowiedzUsuń